Trochę o podróżach po Polsce dziś będzie….. oraz z Polski….. Jak większość wie, już drugi sezon zatrudniona jestem na stanowisku adiunkta w Zakładzie (nie lubię tego słowa, z psychiatrykiem mi się kojarzy…..) Wokalnym VII-go Wydziału Instrumentalno-Pedagogicznego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina…. godnie brzmi, nieprawdaż? Doprecyzuję, iż miasto mojej pracy to urokliwy Białyyyyystaaak (Białystok po warszawsku), z którym związana jestem od początku lat 90-ch ubiegłego wieku (to też brzmi godnie 😁 ). Ktoś zapyta (lub już zapytał…..): “A co, nie było miejsca w Warszawie, gdzie skończyłaś studia i zrobiłaś doktorat? Dla Ciebie z takim doświadczeniem scenicznym i światowym?”… Odpowiem: ….. nie odpowiem 😄😄😄 ale jestem naprawdę zachwycona miejscem, ludźmi do których wróciłam i właściwie myślę, że mój powrót się im należał. Bo w tym przepięknym mieście debiutowałam 30 lat temu na deskach ówczesnej Filharmonii Białostockiej, jako studentka i jeszcze sopran, w przepięknej Glorii D-dur Antonio Vivaldiego…… I przez wiele lat współpracowałam z Chórem Akademii Medycznej, którym gościnnie dowodził Andrzej Banasiewicz (dojeżdżaliśmy na próby razem z Warszawy) a miejscową szefową, okiem i przede wszystkim UCHEM była Bożenka Sawicka, dziś MOJA Pani Dziekan.
Zatem jestem tu i nie zamierzam rezygnować, dojeżdżam jak za starych dobrych studenckich czasów do moich urokliwych studentek, pracujemy sobie raźno i staramy się o dobre efekty….. ale nie byłabym sobą, gdybym nie prowadziła wnikliwej obserwacji dokoła siebie i dziś będzie króciutko o lokalnych podróżach…
Zacznę smutno, bo impresja z tego zdarzenia optymistyczna nie jest. Autobus miejski, dziewczę w wieku szkolnym. Wiek ciężko określić, gdyż tony kosmetyków nasadzone na lico pozwalają na aproksymację nie mniejszą niż 20 lat w tę lub drugą stronę…… ale chyba licealistka… pryszcz na wardze obrysowany różową szminką co dało efekt rysu ust dziwny bardzo. Podkład, kilogramy pudru oraz obrysowane czarną kredką oczy z porządnie wytuszowanymi rzęsami, które to – oczy – powiększone w szkłach okularowych o dioptriach dodatnich wybałuszały się na mnie, siedzącą na wprost, z siłą powiedzmy wodospadu, że zacytuję klasyka…… ubiór na modłę wojskową dość popularny ale dość dawno temu….. ogólne wrażenie nie byłoby jakoś specjalnie silne, gdyby panienka nie otworzyła ust…… rozmawiała przez telefon z koleżanką o wdzięcznym imieniu Karolina a jako że mówiła dość głośno, to i ja posiadłam informacje, którymi się z nią ochoczo dzieliła. Otóż dowiedziałam się, że zerwała się z dwóch lekcji bo szkoła jest je….na (nie mylić z “jedna”, tam są inne litery…), ale nie do końca gdyż z je….go polskiego dostała dwie je…ne trójki za jakiś je…ny list. Po czym zaczyna ochrzaniać ową Karolinę ponieważ którejś szwankuje telefon i występuje jakiś efekt opóźnienia czy echa w rozmowie. Wszystko staje się popier…..ne i generalnie poje….ne gdyż w którymś momencie dziewczę nie wie, na którym przystanku wysiąść…. gdyby tak zakończyła tę wysoce literacką rozmowę i rzuciła okiem na mapy w telefonie, na pewno byłaby lepiej zorientowana……
No nic, taka dygresja podróżniczki, na szczęście zbyt często moje uszy nie są kaleczone takimi dźwiękami, choć muszę ze smutkiem stwierdzić iż wiodą w nich prym niestety dziewczyny…..
Pociąg relacji Białystok – Warszawa. Zawsze fajnie, czysto i tanio. Taki skromniejszy intercity ale z Warsem, stolikami i kontaktami z prądem 😈 . Ja zawsze przy stoliku, obok mnie para na oko trzydziestolatków i to para od niedawna, jak wynika z rozmowy. Jadą do Krakowa z przesiadką w Warszawie. Ona drobna, zadbana, on w typie “urody” detektywa Rutkowskiego ale z ciepłym wzrokiem zza delikatnych okularków. Dziewczyna zachwycona facetem, co chwila prawi mu komplementy, on nie pozostaje jej dłużny, dziękując to za pyszne kanapki, to za ibuprom 😋 . Rozmowa przechodzi na wakacyjne plany, próbują wybierać jakieś interesujące zagraniczne państwo. Pierwsza propozycja to Hiszpania. Ona tam była, choć tylko na wybrzeżu (nie dowiaduję się, na którym ale z pewnością na tym cieplejszym). Chciałaby teraz zwiedzić miasta…. On był w miastach…. “Madryt, Salamanca….. SYF KIŁA I MOGIŁA, NIE MA NIC CIEKAWEGO….” 😨😨😨
Pani zagłębia się w przewodnik kolejowy który, sądząc po wydawanych przez nią odgłosach, w miesiącu marcu poświęcony był Francji. Próbuje przeczytać francuskie słowa ale rezygnuje, prosząc o pomoc swego kompana: ” Ty znasz języki, wiesz jak to przeczytać”…. On, miło połechtany, troszkę się kryguje po czym stwierdza, że “maison” to “dom” i czyta się “mezą”. Ona, kontynuując eksplorację Francji, szybko dociera do kulinariów. “Brioszka, brioszka! Co to jest brioszka?” On: “Tak dokładnie nie wiem, ale to chyba taka mała lampka jest……” 😈😈😈 Po kilku chwilach ona odkrywa chyba jakieś inne państwo, bo pada pytanie o pancakes. On autorytarnie stwierdza, że dokładnie jej nie potrafi opisać, ale “je się to z kawiorem”….. Przyznam się, że przy brioszce nie wytrzymałam i udzieliłam prawidłowej odpowiedzi, podobnie opisałam też pancakes. Potem się już zamknęłam, bo rozmowa wróciła w obszary lingwistyczne i moja interwencja mogłaby okazać się dla państwa za ciężka…….. 🇧🇪🇧🇬🇨🇮🇨🇦🇨🇿🇫🇷🇪🇺🇯🇵🇱🇷🇵🇱🇸🇰🇾🇹🇿🇲🇻🇮🇹🇦🇸🇨😎😎😎
I ostatnia opowieść na dziś. Lot do Londynu w październiku. Po krótkim wyskoku do domu wracałam na Glyndebourne Tour, tym razem nie na Heathrow a do Luton. Ustawiła się już kolejeczka do bramki WizzAira, przede mną grupka podekscytowanych turystów lecących na kilka dni pozwiedzać miasto. No i niezawodna blondynka. Kolejka do bramki obok sporo mniejsza i chyba przypadkowo też lot do Londynu, tylko LOTem na Heathrow. Blondynka nie wytrzymuje i nagabuje swych znajomych: “Kochani, dlaczego mamy stać w tej długiej kolejce, przecież ta obok jest dużo mniejsza i samolot też leci do Londynu…….” KURTYNA.
C.D.N….
Leave a Reply