Nie zamierzam wgłębiać się w tajniki nauczania warszawskiej muzycznej Alma Mater, kto wyszedł cało, ten szczęśliwy (jest to cecha charakterystyczna większości światowych uczelni muzycznych-wokalnych, co wiem z relacji moich światowych przyjaciół śpiewaków)….. wspomnę, iż mój rok obfitował w prawdziwe talenty…. i myśmy chyba najliczniej ze wszystkich się wybronili….. Gośka Walewska, Anka Lubańska, Robert Gierlach, Grześ Szostak….. i ja zaczynająca sopranem z racji bycia przyjętą jako sopran…. na egzaminie wstępnym śpiewałam m.in. arię Casta Diva i tak mnie państwo profesorostwo między sobą potajemnie przez długi czas nazywali…. Wspominam bardzo ciepło Marka Chachulskiego….. nieprzeciętny oryginał z Mazur, jeśli dobrze pamiętam… Na egzaminie wstępnym miał długie włosy. Na pytanie pani Dziekan – dlaczego? – odpowiedział, że kiedyś może wyłysieć, zatem teraz korzysta z daru natury……
Pamiętam zajęcia z kształcenia słuchu na 1 roku, ja z racji posiadania podstawówki i średniej czyli szkół muzycznych I i II stopnia wskoczyłam pro forma na zajęcia z rokiem wyższym…… Pani prowadząca – wspominam – była dość oryginalna w wyglądzie i zachowaniu… miałyśmy jedno spięcie. Nie pamiętam szczegółów ale dotyczyło pewnych rozwiązań rytmicznych a że z rytmu i matmy byłam zawsze niepokonana, udowodniłam pani że tym razem się myliła…….. nie było to przyjemne, ale do dziś nie lubię niedokładności w muzyce i interpretacji….. koleżeństwo mnie dobrze zna…… potrafię być okrutna jak się wkurzę 😀
Na drugim roku studiów zadebiutowałam profesjonalnie w Teatrze Wielkim w Warszawie….. Na Scenie Kameralnej wystawiono z okazji Bożego Narodzenia przepiękną jednoaktówkę Giancarlo Menottiego “Amahl i Nocni Goście”….. Śpiewałam rolę Matki Amahla…. reżyserował Marcel Kochańczyk a dyrygował Joseph Herter…. Szkoda, że ta przepiękna perełka zniknęła z repertuaru tego teatru… dziś wystawia się tam różne dziwne rzeczy w ogóle… 🙁
Nie jest tajemnicą, że po 3m oku studiów zaczęłam chorować na struny, źle mi się śpiewało a moja pani profesor była przekonana, że potajemnie śpiewam mnóstwo koncertów… ja natomiast je odwoływałam, bo spełniła się przepowiednia profesora Pawłowskiego, naszego naczelnego akademickiego otolaryngologa, że jestem czystym mezzosopranem z dużą skalą… Potwierdziła to też pani dr Alicja Komorowska, nasz laryngologiczny guru… z wielkim żalem przyjęłam wiadomość o jej nagłej śmierci miesiąc temu (marzec 2016)… Wracając do tych moich głupich strunowych chorób – gdy po ostatniej bardzo silnej wreszcie się zbuntowałam i powiedziałam, ze będę śpiewać mezzosopranem, po mieście zaczęły krążyć plotki, że miałam operację strun głosowych…… mój mąż, zapytany przez jednego z kolegów, co to za operację miałam, odpowiedział z wrodzoną sobie szczerością, że wycięto mi …. jajniki i głos się obniżył….. jeśli ktoś się czuje zbulwersowany tą opowieścią to….. sorki ale takie głupoty na mój temat wygadywali że ta Jaśkowa odpowiedź to jest naprawdę delikates 😀
Bardzo ciepło wspominam nauki do egzaminów z różnych przedmiotów z Gośką Walewską. Siadałyśmy późnymi wieczorami najczęściej u niej, ale czasem i u mnie…. Do egzaminu z laryngologii wyciągnęłam z jakichś domowych zasobów gigantyczną muszlę (chyba z ciepłych krajów) w celu zilustrowania budowy ucha…… zakrzyczałyśmy profesora Pawłowskiego, ale i tak wykazałyśmy się dobrą wiedzą i przedmiot był zaliczony…. wkuwałyśmy język niemiecki u przebojowego pana Wojtka Mędrzejewskiego, który zawsze powtarzał (i tu dziękuję Heni Ochmann za przypomnienie), że “najgorszych jest pierwszych…20 lat w nauce języka i z perspektywy czasu i przebywania w kraju tym językiem się posługującym”!!!! A z wielką dokładnością przygotowywałyśmy się do egzaminu końcowego z historii muzyki z literaturą, u pani Małgosi Komorowskiej…. U Gośki zawsze były wielgachne kubki na herbatę i dużo pysznych ciastek z cukierni na Tamce, którą odwiedzałyśmy schodząc do jej domu w dół z Akademii…..
Recital dyplomowy zaśpiewałam, pracę obroniłam…… do dziś zaśmiewam się wspominając “obronę”…… Nie było pytań na temat pracy pisanej….. Za to na wprost mnie siedziała wybitna Pani Profesor, ówczesna Kierownik Katedry Wydziału Wokalno – Aktorskiego….. Zmierzyła mnie surowym i niechętnym wzrokiem i zapytała: “Co pani teraz zamierza robić?”…. Odpowiedź moja była szczera do bólu: ŚPIEWAĆ, PROSZĘ PANI……… Naprawdę się skrzywiła…. proszę mi wierzyć….. potem jeszcze przez długie lata była mi bardzo niechętna co okazywała przy każdej możliwej okazji, a kilka było……..
Nie chcę tu opowiadać o mojej długiej drodze artystycznej, na pewno wspominać będę teatry, w których bywałam…. także od strony architektonicznej, czy miejsca, które zrobiły na mnie największe wrażenie….. w którymś momencie zmotywowana przez Jaśka, znaczy mojego ślubnego, po prostu zrobiłam doktorat…. ze śpiewu. Przez wiele lat nie brałam się za nauczanie, uważam tę dziedzinę za bardzo delikatną i zawsze będę głosić GŁOŚNO że nie każdy, kto chce, się do tego nadaje…. Nie wystarczy zasiąść w szkole na stołku i “robić lekcje”….. Adeptom sztuki wokalnej trzeba przekazywać wiele subtelnych rzeczy, z własnego doświadczenia… ale jeśli ktoś takiego doświadczenia nie ma????? Dobra, tematu nie rozwijam, bo i tak już mnie zlinczowano……. Zatem kiedyś włoskie śpiewaczki zgłaszały się do mnie, żebym przekazywała im moją wiedzę….. zauważyłam, że to do nich dociera…. potem pomogłam koleżance na Słowacji, której groziło wyrzucenie z teatru, jeśli nie zaśpiewa próby generalnej Trubadura (była Azuceną)…. – nawiasem biorąc po udanej naprawdę próbie wyszła przed kurtynę i podziękowała mi przy wszystkich zgromadzonych na widowni….. pracowałam z cudowną Magdą w Wiedniu….. te i jeszcze inne doświadczenia utwierdziły mnie, że chyba umiem dzielić się moją wiedzą i to wszystko funkcjonuje dobrze……
I tu mała reklamka: zapraszam… 😀
Cenię bardzo kilkoro moich wspaniałych znajomych- śpiewaków za efekty nauczania….. nie chcę wywoływać burzy, która i tak kotłuje się w uczelniach, nie będę wymieniać ich nazwisk, żeby nie zaznaczyć dla kontrastu tych, którzy powinni uprawiać ogródki….. Koledzy wiedzą, kogo mam na myśli 😀
Bo co? Bo jestem doktorem…. leczę 😀 …. ale przygotujcie się na szczerość….. jednej uczennicy z Wiednia (wykształcona muzycznie i bardzo wrażliwa Rosjanka z Petersburga) po ponad 10ciu lekcjach (jeździła za mną także po Europie) powiedziałam wprost, ze śpiewaczką nie będzie, było mi bardzo ciężko. Nie zależy mi na kasie… wolę wyrzucić delikwenta niż brać pieniądze i dawać złudne nadzieje……
Nie wspomniałam jeszcze o jednym moim zacnym kuzynie….. Moja prababcia ze strony Mamy nazywała się Agnieszka Malawska i mieszkała w Biłgoraju….. byli nieźle sytuowaną, szanowaną rodziną…. Prababcia często jęczała, że w Krakowie działa jakiś kuzyn, MUZYKANT, który psuje opinię dobrej mieszczańskiej rodzinie…… Imię tego kuzyna nosi dziś m.in. Filharmonia Rzeszowska…. a mój mąż Jasiek kończył szkołę muzyczną w Przemyślu, też jego imienia…. Artura……. 😀
I na tym kończę moją skróconą biografię……… czas na inne impresje…… zapraszam do wędrówek i przejażdżek ze Zwierkówną… aaaa sorki z doktor Zwierko – Wiercioch 😀
7 Responses
Helena Zaborowska
Super, i jezeli chodzi o uczenie podpisuje sie pod tym! Masz racje! To ogromna odpowiedzialnosc. I teraz wielu z tych ktorzy mogliby cos po sobie pozostawic(mowie o zyjacych jeszcze spiewakow o swietnej technice) po prostu sie ta wiedza nie dziela…. Robia Master i inne cuda prywatnie, ale nie zdradzaja prawdziwych tajnikow dawnych Mistrzow! Dziekuje Ci, ze Ty masz ochote i jestes nie tylko wspaniala spiewaczka ale tez wyjatkowo hojna osoba! Uczenie spiewu to akt milosci i potrzeba duszy!!!
Agnieszka
Master class Hele droga tak naprawdę nic nie daje. A myślę iż wielu wspaniałych śpiewaków po prostu nie wie jak przekazać to, co tak wspaniale robią przez całe życie. Ja to odkryłam przez przypadek…….
Grzegorz Szostak
AGNIESZKO, przeczytałem z uwagą i wypiekiem na twarzoczasce i cieszę się ogromnie, że mogłem znaleźć się w “pierwszych słowach Twego listu”. Teraz oczekuję dalszych lekarskich recept na świetne śpiewanie, które stało się Twoim udziałem.. I cały czas mam nadzieję, że wreszcie się spotkamy scenicznie, lub pozascenicznie!!! Ściskam mocno i czekam, czekam, czekam…
Agnieszka
Dawnośmy się nie widzieli, czas leci, ja Ciebie ostatnio tylko w TV na żywo…… może nas coś jeszcze połączy 😀 ściskam Cię mocno!
Cari Salmonsen
I was very pleased to find this web-site.I wanted to thanks for your time for this wonderful read!! I definitely enjoying every little bit of it and I have you bookmarked to check out new stuff you blog post.
Agnieszka
Thank you!
Norbert Maschmeyer
Dobry przykład oby tak dalej.